PROsówka
Każdego roku branża drży przed kolejnymi nowościami, które szykuje nam reklamowa rzeczywistość. Nie takie te trendy straszne jak je malują – okazuje się, że tegoroczne zapowiadają się całkiem optymistycznie i szykują udogodnienia, które pozwolą na lepszą optymalizację budżetów, zwiększenie zwrotów z inwestycji i przygotowanie się na post-ciasteczkową rzeczywistość. Zapinamy pasy i ruszamy!
Branża SEM przeprasza się z dopasowaniem przybliżonym
No proszę, ale się narobiło. Przez lata dopasowanie przybliżone było w branży traktowane tak, jak w koncernach dubbingowych syntezator mowy Ivona. Do pewnego momentu zdawało się to być zrozumiałe, bo przecież żaden reklamodawca nie lubi tracić środków na nieefektywną reklamę.
Ale hola, hola! Czasy się zmieniły, zamiast pisać blogi na darmowych serwerach, Internauci wolą nagrywać tik-toki, do przodu więc poszła również technologia w zakresie wyszukiwań Google. Żaden reklamodawca nie przewidzi wszystkich fikuśnych fraz wpisywanych w wyszukiwarkę przez kreatywnych Internautów, nie dopasuje precyzyjnie zwrotów używanych przy wyszukiwaniu głosowym i wreszcie – nie odmówi wpływu jaki dopasowanie przybliżone połączone wraz z inteligentnym zarządzaniem stawkami (Smart Bidding) może wywrzeć na dany biznes.
Haczyk? Może i tak – trzeba się bowiem liczyć z utratą części kontroli. Nie wszystkie dopasowania haseł będą idealne, ale czy to duży koszt w zamian za ogromny potencjał idący za najszerszym z dopasowań? Wzbogacenie portfolio o nowe słowa kluczowe w dopasowaniu przybliżonym może podnieść zyski reklamodawcy, a na tym chyba zależy nam najbardziej?
A więc Panowie i Panie, marketingowi sceptycy, zakochani w poprzedniej epoce SEM. Zamiast podchodzić do tematu jak pies do jeża, pamiętajcie, że celem reklamy jest generowanie zysku, a nie kontrola i nieskazitelność raportów wyszukiwanych haseł same w sobie. Być może proces adaptacji przyspieszy po połączeniu przez Google dopasowania do wyrażenia oraz przybliżonego z modyfikatorem, które na rynku Polskim wejdzie w życie w lipcu 2021.
W SmartYou bez trudu znajdziemy przykłady Klientów, którzy dzięki dopasowaniu przybliżonemu zwiększyli liczbę konwersji z sieci wyszukiwania o 25-30% przy zachowaniu rentowności. O takie wyniki walczymy i będziemy walczyć.
To się nie roi, to naprawdę ROI
Kampania reklamowa w toku, budżet sączy się kropla po kropli, a konwersji ani widu ani słychu? To wcale nie znaczy, że działania reklamowe są nieskuteczne, a że proces pozyskania leada przesuwa się w czasie.
W przypadku kont Google Ads standardem jest już przesyłanie wartości konwersji w odniesieniu do sklepów internetowych, gdzie naturalne są różnice w wartości koszyka. Konwersja konwersji nie jest równa – dotyczy to jednak także kampanii leadowych, gdzie popularnym podejściem okazuje się wciąż opieranie się o CPA.
Różnicowanie wartości poszczególnych zapytań jest na pewno większym wyzwaniem niż w przypadku zamówień w sklepie. Pojawia się m. in. problem przesunięcia w czasie (proces od pozyskania leada do sprzedaży potrafi był długi), a także integracji danych na temat kliknięcia prowadzącego do pozyskania leada i konkretnego klienta.
Stąd tendencja Google, by zamiast optymalizacji opartej o koszt konwersji wybierać model skupiony na zwrocie z inwestycji, a jednym z rozwiązań wspomagających są konwersje offline. W pokonywaniu barier technologicznych w łączeniu kampanii z systemami CRM od jakiegoś czasu Google współpracuje z firmą Zapier.
Efekty edukacji prowadzonej przez Google wespół z agencjami i klientami na rzecz jakościowego skoku w optymalizacji kampanii nastawionych na pozyskiwanie leadów z pewnością przełożą się na rozwój tego trendu. Wisienką na reklamowym torcie może być tylko ułatwianie procesu z wykorzystaniem narzędzi takich jak Zapier.
My nie jesteśmy zaskoczeni – takie działania realizujemy z sukcesem od kilku lat, a stawką są oczywiście lepsze zwroty z inwestycji dla naszych klientów. Znów jednak przestrzegamy sceptyków, którzy na trendy w branży SEM kręcą nosem. Reklamodawcy, którzy nie będą potrafili rozróżnić wartości konwersji na swoim koncie, mogą stanąć w obliczu zagrożenia, że będą wygrywać rywalizację głównie o leady gorszej jakości.
Google na diecie – co w rzeczywistości bez ciasteczek?
Internautów, a przede wszystkim reklamodawców czeka nie lada zmiana – koniec plików cookie staje się faktem. Kto jak nie Google ma zamiar wyjść z całej sytuacji suchą stopą?
Stawka jest wysoka – reklamowy ekosystem wciąż musi budzić się wraz ze wschodem budżetu i kłaść spać dopiero, gdy zwrot z inwestycji się zgadza. Dlatego specjaliści spod znaku Google’a już knują nowe rozwiązania.
Ostatnio pojawiło się więcej informacji o testowaniu rozwiązania dla przeglądarki Chrome o nazwie „FLoC”. Tajemnicza nazwa to skrót od “Federated Learning of Cohorts”, czyli API które działa jako rozszerzenie przeglądarki Chrome. Zamiast opierać się jednak na agregacji poszczególnych plików cookie na poziomie indywidualnym w celu targetowania reklam, tworzyłoby grupy użytkowników (kohorty) na bazie tysięcy użytkowników korzystających z witryn. W grupie siła, ponieważ kohorty miałyby zastąpić dane użytkowników, które obecnie używane są do kierowania reklam.
Według informacji od Google z testów mechanizmu wynika, że skuteczność nowego sposobu targetowania do odbiorców na rynku i odbiorców o podobnych zainteresowaniach to co najmniej 95% konwersji na dolara w porównaniu do obecnego standardu opartego na cookies. Reklamodawcy będą mieć możliwość testowania nowych kohort w drugim kwartale tego roku.
Źródła w kolejności komentowania:
https://searchengineland.com/google-ads-wants-advertisers-to-give-broad-match-another-shot-343832
https://zapier.com/blog/track-offline-conversions-google-ads-zapier/
